Wydarzenia dziejowe dotykają chyba każdego pokolenia, w każdym razie w ostatnich kilku stuleciach, chociaż nie zawsze dają się od razu rozpoznać z poziomu uczestnika. Pokolenie Baczyńskiego raczej nie mogło mieć wątpliwości, w czym bierze udział. Na pewno nie wątpił w to Baczyński. Taka świadomość, mam wrażenie, zmusza wyobraźnię do zestrojenia się z inną częstotliwością cykli czasowych niż powiedzmy cykl dobowy, roczny, zamknięty w pojedynczym życiu. Nagle jest się częścią cykli dłuższych i powolniejszych. Nagle ujawniają się znaczenia i związki znaczeń szersze i głębsze, pozwalające wyobraźni na operowanie symbolami bardziej uniwersalnymi. Jednostkowe motywacje orientują się też względem dużo silniejszych i wyraźniej odczuwalnych sił. Jakby generowało się jakieś potężne pole. A właściwie nie, to pole istnieje cały czas i dziejowe tąpnięcia nie są warunkiem koniecznym dla jego rozpoznania, ale znacząco wyczulają wszystkie jednostkowe kompasy. Zwłaszcza, niestety, jak się zdaje, wojna jest w tym zakresie wyjątkowo skuteczna.

Baczyński czuł wyraźnie działanie pola i nie uciekał od tego, co rozumiał jako swoją powinność. Mimo śmiertelnego ryzyka, które też czuł wyraźnie. Mimo zupełnego braku złudzeń i wiary w możliwość powodzenia swoich działań (jak wynika z wspomnień Haliny Żelaskiej). Przeczuwał własną śmierć od początku, wyobrażał ją sobie i wyobrażał sobie świat już bez swojego udziału, długo po własnym z niego zejściu. Czuł też tę zbliżającą się śmierć jako nie tylko własną, ale całej generacji, której głosem starał się mówić.

Zaczynam Ludową historię Polski Adama Leszczyńskiego. Fascynująca lektura. Próby odczytywania znaczeń dziejowych przełomów i myślenie symbolem-mitem przybierało czasami w kolejnych Rzeczpospolitych (i nadal przybiera) bardzo brzydką postać.

Ciągle kręcę się na samym początku Wigilii. Wspomniany ostatnio autocytat jest (znowu) kółkiem, które nie wiem jeszcze, ile razy powtórzyć. A też, o ile powtórkę uważam za narzędzie potężne, to powtórka identyczna rzadko wchodzi w grę. Muszą być zmiany, a w tej tu mikroskali to jest operowanie pod lupą i mam poczucie, że bardzo łatwo o ruch fałszywy. Zresztą w pieśni chyba łatwo o fałszywy ruch zawsze, niezależnie od powtórek i innych konstrukcyjnych zabiegów. Nie bardzo jest się za czym schować, że tak powiem.