Koniec kwietnia / początek maja 2020, środek (albo początek, raczej nie koniec) pandemii. Wrócił do mnie dawny pomysł. Nie wiem, czy jest dobry, ale skoro wraca, to spróbuję go zrealizować. Chwila sprzyja.

Będzie to dziennik pracy. Zapis kolejnych kroków na drodze od pustej kartki do skończonej partytury z elementami tego, co pojawia się w polu widzenia w trakcie pisania utworu. Być może kolejnych utworów.

Wyobrażam to sobie jako rodzaj dziennika pokładowego wyprawy (log-book). Cel, kurs, pogoda oraz najważniejsze wydarzenia. Bez narracji; dramaturgię można sobie domyśleć.

Po co?

Żeby zarysować kontekst powstawania utworu, jego historię; utrwalić coś, co ulatuje po skończonej pracy, a czego czasem szkoda.

Może w zastępstwie wspólnej bazy znaczeń rozumianych uniwersalnie przez nadawców 

i odbiorców, która gdzieś przepadła. Na użytek własny, bez ambicji ratowania świata.

Może zamiast notki programowej.

Zobaczymy.

Zakładam wpisy w każdą niedzielę - podsumowujące tydzień.

Nie przewiduję dialogu z ewentualnymi czytelnikami, nie w trakcie pisania w każdym razie.

Wysyłam raporty, komunikacja zwrotna jest niemożliwa.