Apogeum Wigilii. Rozmowa kobiety z wezwanym duchem. Właściwie duet. Właściwie duet miłosny, chociaż ta miłość dawno minęła i pozostały z niej tylko jakieś wątłe wspomnienia. Kobieta wspomina dawno zmarłego męża czy kochanka. To z nim rozmawia. Wie, że zbliża się jej koniec i chce, żeby ukochany jej towarzyszył i ją chronił. Jeszcze nie wiem dokładnie jak poprowadzić tę rozmowę. Co ruszę, to muszę się wycofać, bo czuję, że jest nie tak. Scena jest tyle krótka, co doniosła. Jest w niej rozpacz i żal, ale jest też cisza i zgoda. Rozmowa dzieje się w głowie kobiety. W samotności, przy stole wigilijnym, z padającym za oknem śniegiem. Wszystko jest jakby złudzeniem. Złudzeniem ta scena, złudzeniem rozmowa ze zmarłym i złudzeniem całe wspominane życie. Moment tuż przed końcem. Nic już się nie wydarzy, można odłożyć klocki. Światło zaraz zgaśnie. Dzwoni dzwonek.

Tymczasem wycieczka, Gdańsk, nagranie Trzech wezwań na carillon (zestaw dzwonów z klawiaturą, najczęściej zainstalowany na wieży), w staromiejskim ratuszu. Wezwanie wczesne; Wezwanie późne; Wezwanie ostatnie. Utwór napisany na 80 rocznicę wybuchu II Wojny. Dziwna premiera,

1 września 2019, w bardzo słoneczne przedpołudnie. Tuż przed premierą dość niemrawy przemarsz i śpiewy obrońców demokracji. W trakcie premiery raczej dezorientacja na twarzach niezbyt licznych zebranych i przechodniów. Upał tak wielki, że pobrzękiwania dzwonów brzmiały jak jakieś omamy. W nocy po premierze nastąpiło nagłe załamanie pogody; wicher, ulewa i spadek temperatury o 20 stopni. Dziś początek nagrania w pełnym słońcu i bez wiatru, a tuż po ostatnim dźwięku śnieżyca z wichurą.

„Jak w tamten wieczór śmierci” – Baczyński powtarza w Wigilii tę frazę dwukrotnie. Mam wrażenie, że wiele jego wierszy, może wszystkie, są o śmierci. Nie zawsze wprost, oczywiście, czasem pozornie zupełnie bez związku. Są te wiersze śmierci przeczuwaniem, przewidywaniem, wspominaniem w wyimaginowanej przyszłości i oswajaniem. A czasem na chwilę o niej zapominaniem.