Błądzę po falach. Krótszych i dłuższych i sam nie wiem jakich. Kręcę pokrętłem. Nastrajam, przestrajam i słucham. Wydaje mi się czasem, że coś się wyłania, że to wreszcie sygnał i znak, ale zawsze w końcu to nic. 

 

Krzyczę, płaczę, złorzeczę, przepraszam, zrywam się i wyrzucam radio przez okno, zbieram po kawałku, składam, kleję, lutuję i kręcę od nowa.

 

Co za pusty świat. Garnek bez dna.