Gotowe. Tytuł: Kontakt. Sonoromanza na sopran, tenor, głos harmonizowany i smyczki. Utwór przenika szum. Taki, co w radiu, taki, co w głowie. Może taki, co w kosmicznej przestrzeni. Tak, wiem, w próżni nie ma dźwięku; brak ośrodka. A ja myślę, że coś w niej jednak pobrzmiewa. Coś rozchodzi się jak echo. Niezauważalne, dopóki nie trafi kogoś w głowę. W ucho. Przez ucho do serca. 

 

Z uwag technicznych, tytułowe sonore (gdyby ktoś nie zauważył) nie bez powodu. 

A głos harmonizuje mały kawałek sprzętu. Lubię małe sprzęty. Są jak przyjaciele. Vocoder, generator liczb losowych, kieszonkowe radio. Można na nich polegać. Zatelefonować z rzadka i spytać o radę.

 

A co do treści, znów była Ona i był On i coś jeszcze, co się im zdawało. 

Trochę inaczej jemu, trochę inaczej jej, a w końcu uleciało. 

Tak to się kręci. Wiruje i krąży. 

Nie ucieknę od tego. 

Lecę dalej.