Koniunkcja
Przede mną kulminacja. Wszystko musi mieć swoją kulminację, choćby najmniejszą, ale wyraźną. Kulminacja jest ważniejsza nawet niż początek i koniec. Kto to wie, jak to jest z początkiem i końcem, może ich nie być wcale, a kulminacja być musi.
Ale co to jest kulminacja? Niełatwa sprawa. Bywa z tym różnie. Może być góra, może być dziura. Spiętrzenie, albo rozrzedzenie, hałas albo cisza, albo jeszcze inaczej, po prostu powrót czegoś po czasie, w nowym towarzystwie i przez to zestawienie – z tym, co wcześniej w pamięci i z tym, co nowe tu i teraz nagłe olśnienie, wzruszenie, wstrząs, oniemienie i tak dalej.
Kulminacje są jak koniunkcje i zaćmienia. Nadają pozory wyjątkowości i doniosłości przypadkowym punktom w czasie i przestrzeni. Nie można uwierzyć w swoje szczęście, gdy się w takim punkcie znajdzie. Trudno nie czytać znaczenia tego zdarzenia i nie wyciągać zeń wniosków na przyszłość i na przeszłość. I można to robić, czemu nie. Trzeba się czegoś trzymać w tej bani bez ścian i bez dna.
Przede mną kulminacja.