Rany są w tkance. Tkanka może być organiczna, ale może być też innego rodzaju, mniej namacalna. Miałem napisać, że mniej oczywista i zbudowana z materii pamięci, ale nie napiszę, bo przemawia do mnie coraz silniej przebijające się do nurtu głównego przekonanie, że zasadą istnienia, wręcz istotą wszelkiej materii organicznej i nieorganicznej, jest właśnie pamięć. Poza tym żadna tkanka nie jest oczywista; raczej zdumiewająca. Porwę się więc na formułę bardziej ryzykowną i napiszę, że poza organiczną, tkanka możliwa do zranienia jest zbudowana z materii świadomości. Rany mogą być w świadomości, podsumowując. A może jest tak, że sama świadomość jest raną. W jakiejś tkance podstawowej świata. W pustce, znaczy się. Pozorną dziurą w niczym, która zasklepia się w bliznę a kolejne blizny tworzą pamięć. Pamięć o ranie stanowi świat.

Podumawszy, wracam do prawdziwej roboty. Prawie mam gotowy pierwszy duży kawałek Baśni. Treściowo jedna trzecia, czasowo może nieco mniej. Dotąd było melodyczno-harmonicznie, z elementami jakiegoś miarowego witalizmu, teraz będzie chyba mniej określonych wysokości dźwięku. Z rytmem swobodniejszym.

Gad też w drodze. Nabieram tempa.