Ten tydzień, podobnie jak poprzedni, jednak jeszcze na tyle pod znakiem Syreny, że nieco trudniej było mi się skupić na Masce. Właściwie dopiero wczoraj odbyła się właściwa premiera Syreny w radiowo-facebookowej transmisji. Koncerty online, wykonywane bez publiczności i transmitowane na żywo bądź z opóźnieniem – osobny, trudny temat. Wątek może najbardziej dojmujący to kwestia ciszy. Cisza pustej widowni jest czymś całkowicie innym niż cisza widowni obecnej, żywej i pełnej. Cisza pasywna kontra cisza aktywna. Pustka kontra … pełnia uwagi. Jeśli można uznać sztukę za pewnego rodzaju transakcję, to uwaga jest w niej główną walutą. Twórca (w tym również wykonawca) najpierw inwestuje swoją uwagę w szeroko pojętym twórczym akcie, a potem oczekuje rewanżu ze strony odbiorcy. W tej wymianie ustala się wartość towaru – dzieła. Wydaje się, że zachodzi tu sprzężenie zwrotne wyrażające się w ilości uwagi po obu stronach, chociaż zależność nie jest prosta ani oczywista; jak w każdej transakcji można tu przeinwestować, nie doszacować, można podejmować ryzyko, proporcje wartości po obu stronach transakcji mogą z czasem się zmieniać. W każdym razie, technologiczne zapośredniczenie uwagi, oddalenie odbiorcy od nadawcy i odcięcie olbrzymiego zakresu sposobów wyrażania uwagi przez odbiorcę nie działa dobrze. Być może należałoby w tych wydarzeniach online zadbać również o przekaz zwrotny – od publiczności do wykonawcy. Poszerzyć jego zakres; ustawić ekran i głośniki również po stronie widowni. „Łapka w górę” bądź „w dół” nie wystarczą.

Maska ma z Syreną, wbrew pozorom, niemało wspólnego. Znowu są tu ona, on i coś/ktoś jeszcze. Dziewczyna, Arrhodes i Modliszka będąca drugim wcieleniem Dziewczyny i narzędziem w rękach obecnego w tle, milczącego Króla. Przy czym tutaj głos ma tylko Dziewczyna-Maszyna. Jakby wbrew światu rządzonemu przez mężczyzn. Mimo, że jest marionetką, to jednak wokół niej toczy się akcja. Nawet jeśli tylko pozornie, to jednak ona podejmuje tu działania, rzuca wyzwanie losowi i próbuje go odwrócić. Lem uprawomocnia kobietę i mimo, że robi z niej postać tragiczną, to daje jej wielką, nadludzką siłę. Dziewczyna-Maszyna nie może o sobie decydować, ale budzi grozę.

Innym, nawet ważniejszym elementem wspólnym jest moment transgresji. Syrena kończy się słowami „najlepiej byłoby wam po prostu umrzeć”. To głos Sylena z Narodzin tragedii Nietzschego. To nihilizm, ale konstruktywny. Diagnoza, ale nie prognoza. Trzeba umrzeć, żeby pójść dalej, w nowym wcieleniu, lepszej wersji siebie. Nie zawsze lepszej pod każdym względem, niekoniecznie zgodnie z uniwersalnie rozumianym kodem dobra i zła. Poza nimi. Modliszka Lema jest doskonalsza – szybsza, silniejsza i sprawniejsza w realizacji swojego celu, ale ocena tego celu to sprawa osobna. Prosta, jednoznaczna moralność nie ma tu zastosowania. Tak, jak nie ma zastosowania w odniesieniu do życia, jeśli spojrzeć na rzecz możliwie szeroko i uczciwie. Pożeramy się nawzajem, jesteśmy pokarmem. Istniejemy kosztem poprzedników, na rzecz tych, co przyjdą po nas. Jedyne, co możemy tak naprawdę robić, to obserwować. Kierować swoją uwagą, nie dając się ponieść złudzeniom. Nie odwracać wzroku. Co bardzo trudne, bo ten proces boli a widok razi. Ale kiedy przychodzi czas, trzeba stanąć przed lustrem, wziąć w rękę lancet i rozciąć się na pół, żeby wypuścić to, co w środku.

Kończy się jakiś etap, a zaczyna następny – takie mam, nieodparte wrażenie. Zobaczmy, co dalej.